57. Bordowa spódnica o prostym kroju
Zobaczyłam bordową spódnicę ze sztruksu na mojej koleżance. Może powiedzieć, że jestem papugą, ale czasem widzę coś na kimś i myślę, że kurczę od zawsze takie coś chciałam mieć. Ale dopiero, kiedy widzę to u kogoś, jak w tym wygląda, jakie dodatki wybrał, to sobie uświadamiam, że moje marzenie jest realne.
Moja wersja sztruksowej spódnicy jest zdecydowanie bardziej minimalistyczna. Nie posiada kieszeni, jest dużo krótsza niż model należący do koleżanki, ma dyskretne boczne zapięcie. Kiedyś wydawało mi się, że w takiej spódnicy nie da się chodzić, że pewnie będzie niewygodna i tylko na specjalne okazje, np. kawa z koleżanką, gdzie nie trzeba dużo chodzić i się ruszać. Drugim problemem było dla mnie znalezienie w szafie dla niej odpowiedniego towarzystwa. Do dziś tego nie pojmuję, skoro było tyle argumentów na nie, to po co brałam się za szycie jej? W pewnym momencie doszłam do wniosku, że jeśli nie spróbuję, to się nie przekonam, że to poroniony pomysł. Materiał leżał w moim koszyku kupiony dawno temu oczywiście w szmateksie i tak się zastanawiam po kiego grzyba go wtedy kupiłam... Przeznaczyłam go na spódnicę, w którą do końca nie wierzyłam.
Kiedy już zeszła z maszyny, a trochę problemów z nią miałam, bo materiał jest gruby, ubrałam ją, wyciągnęłam z szafy czarną bluzeczkę z haftem i zachwyciłam się efektem mojej pracy. W dalszym użytkowaniu okazała się niesamowicie wygodna, idealna do biegania po mieście, na zajęcia na uniwersytecie, a nawet tłuczeniu się autobusem razem z ciężką torbą i gitarą. Choć powstała na wiosnę, to nie znalazłam czasu na jej prezentację. Jak się okazało kolor bordowy to ostatni krzyk mody i numer jeden w jesiennych stylizacjach. Oczywiście to czysty przypadek. Zresztą to nie pierwsza spódnica w mojej szafie w tym kolorze (klik). Szukałam też zestawu idealnego i kilka udało mi się stworzyć. Mój ulubiony wygląda podobnie do tego poniżej.
Czuję się w nim bardzo dziewczęco i delikatnie. Mimo wyrazistych mocnych kontrastów, pasuje to do mojego typu urody, który też jest dość mocno skontrastowany. Minimalna ilość dodatków skupia całą uwagę obserwatora na ubraniu. Jest to z jednej strony korzystne, bo faktycznie bluzka i spódnica bronią się same, ale skoro nic nie odwraca uwagi od korpusu, to jest to wyzwanie dla figury. Dlatego bardzo bałam się tego połączenia, bo raczej patrzę na swoją figurę bardzo krytycznie. Zestawów ze spódnicą powstało dość dużo, bo jest prosta i uniwersalna, pasują do niej neutralne kolory - czarny, biały, szary i głównie w takim zestawieniu ją widzę. Gdybym chodziła w żółtym to również miodowe lub musztardowe warianty żółci ładnie by się z nią łączyły. Jeszcze muszę wypróbować chłodny błękit lub granat (np, koszula z poprzednich postów).
Jednak na potrzeby dzisiejszej prezentacji zdecydowałam się na zrealizowanie takiego pomysłu:
Tak wygląda moja realizacja:
Bluzkę można było zobaczyć tu w duecie ze spodniami z wysokim stanem.
Wykrój na spódnicę pochodzi z "Szycia krok po kroku" 2/2012. Chciałam, żeby była prosta, bez żadnych dodatkowych ozdób. Polubiłam ją i zastanawiam się nad uszyciem wersji czarnej. Torebka to pamiątka z wakacji w Afryce Północnej. Jarmilek używam zamiast balerin, bo zwykłe baleriny są dl mnie niewygodne.
Moja wersja sztruksowej spódnicy jest zdecydowanie bardziej minimalistyczna. Nie posiada kieszeni, jest dużo krótsza niż model należący do koleżanki, ma dyskretne boczne zapięcie. Kiedyś wydawało mi się, że w takiej spódnicy nie da się chodzić, że pewnie będzie niewygodna i tylko na specjalne okazje, np. kawa z koleżanką, gdzie nie trzeba dużo chodzić i się ruszać. Drugim problemem było dla mnie znalezienie w szafie dla niej odpowiedniego towarzystwa. Do dziś tego nie pojmuję, skoro było tyle argumentów na nie, to po co brałam się za szycie jej? W pewnym momencie doszłam do wniosku, że jeśli nie spróbuję, to się nie przekonam, że to poroniony pomysł. Materiał leżał w moim koszyku kupiony dawno temu oczywiście w szmateksie i tak się zastanawiam po kiego grzyba go wtedy kupiłam... Przeznaczyłam go na spódnicę, w którą do końca nie wierzyłam.
Kiedy już zeszła z maszyny, a trochę problemów z nią miałam, bo materiał jest gruby, ubrałam ją, wyciągnęłam z szafy czarną bluzeczkę z haftem i zachwyciłam się efektem mojej pracy. W dalszym użytkowaniu okazała się niesamowicie wygodna, idealna do biegania po mieście, na zajęcia na uniwersytecie, a nawet tłuczeniu się autobusem razem z ciężką torbą i gitarą. Choć powstała na wiosnę, to nie znalazłam czasu na jej prezentację. Jak się okazało kolor bordowy to ostatni krzyk mody i numer jeden w jesiennych stylizacjach. Oczywiście to czysty przypadek. Zresztą to nie pierwsza spódnica w mojej szafie w tym kolorze (klik). Szukałam też zestawu idealnego i kilka udało mi się stworzyć. Mój ulubiony wygląda podobnie do tego poniżej.
Źródło: Zalando.pl |
Czuję się w nim bardzo dziewczęco i delikatnie. Mimo wyrazistych mocnych kontrastów, pasuje to do mojego typu urody, który też jest dość mocno skontrastowany. Minimalna ilość dodatków skupia całą uwagę obserwatora na ubraniu. Jest to z jednej strony korzystne, bo faktycznie bluzka i spódnica bronią się same, ale skoro nic nie odwraca uwagi od korpusu, to jest to wyzwanie dla figury. Dlatego bardzo bałam się tego połączenia, bo raczej patrzę na swoją figurę bardzo krytycznie. Zestawów ze spódnicą powstało dość dużo, bo jest prosta i uniwersalna, pasują do niej neutralne kolory - czarny, biały, szary i głównie w takim zestawieniu ją widzę. Gdybym chodziła w żółtym to również miodowe lub musztardowe warianty żółci ładnie by się z nią łączyły. Jeszcze muszę wypróbować chłodny błękit lub granat (np, koszula z poprzednich postów).
Jednak na potrzeby dzisiejszej prezentacji zdecydowałam się na zrealizowanie takiego pomysłu:
Źródło: Zalando.pl |
Tak wygląda moja realizacja:
Bluzkę można było zobaczyć tu w duecie ze spodniami z wysokim stanem.
Wykrój na spódnicę pochodzi z "Szycia krok po kroku" 2/2012. Chciałam, żeby była prosta, bez żadnych dodatkowych ozdób. Polubiłam ją i zastanawiam się nad uszyciem wersji czarnej. Torebka to pamiątka z wakacji w Afryce Północnej. Jarmilek używam zamiast balerin, bo zwykłe baleriny są dl mnie niewygodne.
Super spódniczka, bardzo fajny zestaw :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładna spódniczka
OdpowiedzUsuńBardzo fajna spódniczka... kurcze jak ja dawno spódnicy nie nosiłam
OdpowiedzUsuńmusze sobię taką spódnicę sprawić ;D
OdpowiedzUsuńKoniecznie, ten fason znów wraca do łask, choć dla mnie jest już po prostu klasykiem ;)
UsuńHa - mozna? można! Wystarczy tylko poszukać w szafie.
OdpowiedzUsuń