67. W kuchennym zaciszu

Dziś znowu wracamy do kuchni, ale nie po to, by gotować.



Kiedy rano wyciągam coś z szafy, to zazwyczaj chodzę w tym cały dzień. Nie mam podziału na rzeczy "domowe" i "wyjściowe", sprawy wesela czy innych ważnych uroczystości załatwiam kilkoma sukienkami, których elegancja jest stopniowana wraz z ważnością święta. Zaś kwestie "brudnych spraw", czyli remontów czy dużych porządków załatwiam zestawem "małego malarza". Tak więc to co na miasto to i w domu. W związku z tym potrzebowałam kuchennego fartucha, który pomógłby mi zachować czyste ubrania, żebym nie musiała się pięć razy przebierać, bo trochę jestem niezdarna. Chciałam jakiś kuchenny wzorek, jakieś jabłuszka czy babeczki, ale akurat nie mogłam nic znaleźć. Kupiłam więc materiał w walentynkowym klimacie.
Pasuje do moich zasłon i całego klimatu mojej kuchni.To jedyne pomieszczenie w domu, w którym rządzą ciepłe barwy- wanilia, beże, czerwień. Te kolory kojarzą mi się z aromatycznymi przyprawami- kurkumą, papryką, kminem itp.
Fartuszek jest w serduszka, ale tak pomyślałam, że przecież przez żołądek do serca, więc taki wzorek będzie jak najbardziej na miejscu.
Za każdym razem jak na niego patrzę to mam ochotę upiec szarlotkę. Na szczęście brak jabłek w spiżarni skutecznie mnie odwodzi od tego pomysłu, bo gdybym faktycznie piekła ją za każdym razem po włożeniu fartucha to w niedługim czasie fartuch okazałby się na mnie za mały.

Ale spokojnie, nie będę Was trzymać w niepewności i przepis na szarlotkę też na pewno się pojawi.

Komentarze

  1. Śliczny fartuszek! Aż z miłością chce się teraz gotować :) Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  2. Piekny fartuszek Sobie uszylas.Mnie sie wzorek podoba. Cisto tez bym zjadła z jabłkami. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fartuszek idealny dla perfekcyjnej Pani Domu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Szarlottę uwielbiam więc rób rób :) Fartuch superaśny i wcale nie kojarzy mi się jedynie walentynkowo a bardziej z pierniczkami i kruchymi ciasteczkami. Zakładam, że nie masz kota (mam tu na myśli zwierzę :D) bo myślę, że dość szybko zmieniłabyś zasady a nawet weszłoby Ci to w nawyk zmiana stroju do wyjścia/pracy na ten domowy. Koteł jest kochany, ale wszędobylska sierść na ciuchach jest już mało akceptowalna (u mnie).
    Pozdrawiam Majka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam kota długi czas i zwyczaj przebierania nie wszedł mi w krew, ale zawsze mam rolkę do ubrań w szufladzie ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Twoje opinie pomagają tworzyć bloga, dziękuję za każde słowo

Popularne posty z tego bloga

100. Worek na buty

66. Pogromca wierzgających nóżek, czyli śpiworek dla malucha DIY